Na wstępie przede wszystkim bardzo, bardzo dziękuję wszystkim za życzenia.
36 lat minęło… serio, jak jeden dzień. Od ostatnich kilku lat zwykle odchorowuję własne urodziny, bo uświadamiam sobie potęgę upływającego bezlitośnie czasu. Często robiłam rachunek zysków i strat, i kurczę, w moich oczach ten bilans zawsze wypadał na minus. Zawsze miałam do siebie żal, że czegoś nie zrobiłam, nie osiągnęłam, nie wykorzystałam wszystkich szans. Tym razem jednak… to były spokojne urodziny. Co prawda miałam chwilę kryzysu, ale po klapnięciu w fotelu i zrobieniu rachunku sumienia doszłam do wniosku, że wcale tak strasznie źle ze mną nie jest, co mi zresztą wykazał niezawodny SWOT 😀 Tak… zrobiłam sobie SWOT własnego życia (matko, co trzeba mieć we łbie).
Anyways… Ten tak mój dzień spędziłam z najbliższymi, odebrałam mnóstwo cudownych życzeń zarówno osobistych, telefonicznych jak i fejsbukowych. I wiecie co? Mimo momentami lekkiego dysonansu – no umówmy się, skoro z kimś nie rozmawiałam od kilkunastu lat, a dostaję grzecznościowe życzenia, bo fejs przypomniał, to można mieć dysonans- uświadomiłam sobie, jak wiele nie tylko znajomości, ale tez cudownych przyjaźni rozmyło się gdzieś w biegu życia. Uświadomiło mi również, jak bardzo za Wami tęsknię i jak bardzo brakuje mi Was w moim codziennym życiu. Bardzo żałuję, że tak się stało i mam nadzieję naprawić to w kolejnym roku.
Ktoś mi niedawno powiedział, że szczęściem nie warto się chwalić. Jednak z okazji tych 36 urodzin, po dokonaniu dorocznego bilansu zysków i strat ja chwalić się i cieszyć zamierzam. Mam cudowną rodzinę i mimo, że Tata zasypia na każdej mojej imprezie ze zmęczenia to kocham go najbardziej na świecie. Moją Mamę, też kocham najbardziej na świecie, bo zawsze jest ze mną i wspiera mnie, choć nie zawsze z moimi decyzjami się zgadza. BA! Nawet nie wiecie, jak często dostaję od niej po uszach! Mojego Męża też kocham najbardziej na świecie. Fantastyczny facet. Choć na co dzień bywa czasem szorstki, choć potrafimy dać sobie po razie i to czasem solidnie, choć potrafimy się dąsać i walić abstrakcyjne fochy, to wiem, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Moich Przyjaciół też kocham najbardziej na świecie. I choć ostatnimi czasy część „przyjaźni” znacznie wykruszyła się, to pozostały ze mną osoby z którymi mimo, iż nie widuję się często (znów ten życia pęd), to czuję ich obecność i pozytywną energię w każdej minucie życia. Krótko mówiąc. Tak, dzięki Ludziom, którzy mnie otaczają, są ze mną codziennie, tym których motywuję i którzy motywują mnie, kochają, lubią bądź nienawidzą jestem szczęśliwa. Tak sobie myślę… na zwykłe codzienne szczęście składa się mnóstwo maleńkich elementów. Trzeba je tylko umieć dostrzec i nie bać się ich. To samo zresztą dotyczy marzeń. Z perspektywy czasu i własnych przeżyć mogę śmiało powiedzieć, że osiągnąć można wszystko – to tylko strach nas ogranicza. I dziś, świętując kolejne urodziny myślę, że udało mi się osiągnąć spokój i harmonię. I tego samego Wam wszystkim życzę.

PS. Turboczekoladowy tort robił M <3

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *