Swój dietetyczny cykl miałam rozpocząć od omówienia diety low carb. Jednakże po pewnej konferencji i wielu rozmowach z różnymi ludźmi zmieniłam zdanie i rozpocznę od artykułu na temat produktów spożywczych, które jak się okazało mnóstwo osób uważa za zdrowe. Nie będę przytaczać rozmów, ale większość z nich kończyła się stwierdzeniem: „ale w telewizji mówią, że to zdrowe” lub „no to co my mamy jeść?”. Tutaj odwrócę kota ogonem i powiem, czego absolutnie NIE jeść. Aha… i znacie powiedzonko, że telewizja kłamie? Jest ono wciąż aktualne i co gorsza nie tylko telewizja robi nas notorycznie w konia, ale gównie producenci żywności. To naprawdę bardzo ważne, co jemy i jakie jest źródło pochodzenia  naszego pożywienia. Przecież wszyscy chyba chcemy dożyć późnej starości w doskonałej kondycji i zdrowiu, w przeciwieństwie do zamiarów koncernów spożywczo-farmaceutycznych. Poniżej przedstawiam czarną listę produktów, których należy unikać i których absolutnie nie należy serwować swoim dzieciom:

  1. Gotowe chrupki, płatki i granole do mleka. Wiem, że dzieciaki kochają takie słodkie śniadanka, ale należy wiedzieć, że znajduje się w nich mnóstwo cukru/syropu glukozowo-fruktozowego. Taka dawka „białej śmierci” (a nie jest to jedyna porcja) skutecznie wpływa na rozregulowanie gospodarki insulinowej, co przekłada się na coraz częstsze występowanie w młodym wieku insulinooporności, cukrzycy i otyłości. Nie dajcie się nabierać na reklamowe chwyty o tym, ile takie danie zawiera witamin i pierwiastków. Nawet, jeśli zawiera faktycznie, to są to śladowe ilości, które absolutnie nie mają wpływu na nasze zdrowie, w przeciwieństwie do zawartości cukru, który taki wpływ już ma.
  2. Jogurty owocowe/serki homogenizowane/gotowe koktajle mleczne – kolejna kopalnia cukru. Wiecie, że w reklamowanym dla dzieci Danonku jest prawie 13g cukru w 100g produktu? A w Benecolu, takim polecanym osobom z problemami z cholesterolem jest go aż 15,8g w 100g? I nie, Kochani, nie jest to choćby cukier owocowy, a jedynie najtańszy możliwy w produkcji biały cukier rafinowany, rozmaite słodziki z aspartamem włącznie (aspartam wynaleziony został przez Monsanto, tak tak – to ci sami od Roundupu i w większości krajów uznawany jest za trujący). Jeżeli do takiego „jogurtu” dorzucimy jeszcze barwniki i aromaty identyczne z naturalnymi, to mamy pełen przegląd tablicy Mendelejewa. Pytanie, czy naprawdę chcemy to jeść i truć siebie i nasze dzieci za własne ciężko zarobione pieniądze.
  3. Ukochane przez dzieciaki smarowidła z Nutellą na czele. Wiecie, że to takie pyszne i zdrowe „coś” składa się w ¼ z oleju palmowego? O uwodornionych tłuszczach roślinnych napiszę w osobnym artykule, jednak tu powiem tylko tyle: to jest trucizna. To samo dotyczy wszelkich margaryn, „masełek” roślinnych i miksów. Za wszelką cenę należy unikać utwardzanych tłuszczy roślinnych. Do grona smarowideł dorzucę też kupne dżemy i konfitury. Zawierają mnóstwo białego rafinowanego cukru. Do kosza!
  4. Pieczywo marketowe i już nie tylko marketowe. O tym mogłabym napisać chyba książkę, więc tutaj powiem tylko tyle: kupujcie chleb wyłącznie z dobrego źródła, najlepiej z mąki z pełnego przemiału. Z ziarnami, orzechami, przyprawami. Mam świadomość, że taki chleb niestety kosztuje, jednak jak to mawia moja koleżanka… „wolę wydawać na jedzenie, niż na lekarzy”. Uważajcie na tanie pieczywa udające razowe. Są one barwione karmelem, więc oprócz całej baterii polepszaczy, spulchniaczy i tak naprawdę chyba nikt, prócz producenta nie wie czego jeszcze, mamy oczywiście cukier.
  5. Kostki rosołowe i wszelkie tego typu gotowe „przyprawy” – bulionetki, kosteczki smaku, Vegety, kucharki, gotowe marynaty i przyprawy „do złocistego kurczaka” nie mają w sobie żadnych wartości odżywczych, a czar ich „smaku” polega na zastosowaniu glutaminianu monosodowego odpowiedzialnego za powstanie tzw. „piątego smaku”. To samo dotyczy gotowych sosów, dressingów.
  6. Każde wysokoprzetworzone „jedzenie” – do tego worka wrzucę konserwy mięsne, gotowe pasztety, zupki w proszku, gotowe dania w proszku, gotowe noodle, pieczywo chrupkie. Szczerze mówiąc nie wiem, czy to w ogóle można jeszcze nazwać jedzeniem.
  7. Niestety większość wędlin – te które spotykamy na sklepowych półkach pełne są konserwantów i polepszaczy smaku. Są bogate nie tylko w glutaminian sodu, ale i w rakotwórcze azotany i azotyny. Marketowe ryby natomiast są najczęściej tak napompowane glazurą, że z kilograma ryby zostaje nam po obróbce termicznej jedynie oskubek „na smaczek”. Kupujmy świadomie. Znów wiem, że taki produkt i wiedza o nim kosztuje, ale wrócę do powiedzonka z wydawaniem pieniędzy, jedzeniem i lekarzami 😉
  8. Soki, napoje gazowane – w szczególności mam na myśli wszelkie „Kubusie” dla dzieciaków. Sytuacja jest taka sama, jak z danonkami. Sok odtworzony z zagęszczonego soku owocowego + ogromna ilość cukru. O ile jestem w stanie przymknąć oko na szklankę coli do „łiskacza” (choć w sumie kto psuje whisky colą 😉 ), o tyle jestem zdecydowanym przeciwnikiem traktowania tego napoju jak wody (coli, nie whisky… choć whisky w sumie też 😉 ). Znam przypadki, również osobiście, w których picie takich ilości coca-coli i jej rozmaitych krewnych doprowadziło do stłuszczenia wątroby, niealkoholowej marskości tegoż narządu, cukrzycy i otyłości brzusznej. Naprawdę, szkoda ryzykować i uczyć się jest najlepiej na cudzych błędach.
  9. Wody smakowe – o zgrozo reklamowane jako super dla dzieci. Słodzone cukrem lub co gorsza aspartamem.
  10. Gotowe, mrożone dania typu frytki, hamburegy, pizze, lody (nie wszystkie, ale większość) – bogactwo cukru i utwardzanych tłuszczy roślinnych.
  11. Kupne słodycze i przetwory z białego cukru. W sklepowych czekoladkach, ciastkach, kremach próżno jest szukać składowych zdrowego odżywiania. To jest sam cukier, tłuszcz, polepszacze, aromaty identyczne z naturalnymi i cała gama różnych dziwnych związków chemicznych, które w najlepszym przypadku są zatwierdzone jako „obojętne”
  12. Przetwory z białej mąki (makarony, kluseczki, białe pieczywo, paluszki, krakersy)
  13. O chipsach, orzeszkach prażonych i innych „przegryzkach” nie będę tu nawet wspominać.

W kolejnym wpisie zrobię listę produktów, które należy spożywać i które z powodzeniem wskoczą na miejsce tych wymienionych powyżej. Wiem, ze wygląda to na bardzo skomplikowane, ale wcale tak nie jest 🙂 Czytajcie proszę etykiety, a żeby ułatwić Wam wybór, krótka lista „chemii”, której należy w jedzeniu unikać”

  • Glutaminian sodu
  • Cukier
  • Syrop glukozowo – fruktozowy
  • Azotany i azotyny sodu/potasu (E249 – E252)
  • E239 – HMTA, urotropina (zakazana w USA, Nowej Zelandii, Australii)
  • E230 – E232– środki stosowane do woskowania owoców, czyli zabezpieczenie przed pleśniami itp. na czas transportu. Rakotwórcze. Dzięki nim jabłuszka bywają śliskie i błyszczące
  • E222 i E228 – wodorosiarczyn sodu i potasu, przeciwutleniacz i konserwant owoców, owoców suszonych, ryb, warzyw i… wina
  • E200 – E203 – kwas sorbowy i jego pochodne, można niestety znaleźć we wszystkim
  • E210 – E219 – kwas benzoesowy i jego pochodne. Uniknąć tego konserwantu praktycznie nie sposób, jednak warto wiedzieć, że „objadanie się” nim w nadmiarze może prowadzić do astmy i podrażnień skórnych. Ponadto ma działanie toksyczne na układ nerwowy mogąc powodować zmiany behawioralne, dlatego zalecam unikanie go szczególnie w przypadku dzieci

 

Wymienione przeze mnie smakołyki, to tylko te wg mnie najważniejsze. Jeśli będą chętni do lektury, napiszę na temat konserwantów i ich wpływu na nasze zdrowie szerszy artykuł.

 

 

One comment on “Telewizja kłamie, czyli wiesz, co jesz?”

Skomentuj mikesolo Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *