Makaron – nie wiem czemu, ale makaron kojarzy mi się z wiecznymi wakacjami. Jest go tak wiele rodzajów i kształtów, że znajduje w kuchni wyjątkowo szerokie zastosowanie. Poczynając od słodkich zup owocowych (brr), przez zupy mleczne (fuj), przez klasyczne spaghetti bądź rosołki, po pyszne dania z niecodziennymi dodatkami czy frymuśne sałatki. Teraz mamy wybór przeogromny, ja jednak z dużym sentymentem wspominam, jak w rodzinnym domu na hasło „rosół” babcia własnoręcznie makaron robiła. Pamiętam jak zagniatała ciasto, dokładnie wyrabiała, następnie cieniutko rozwałkowywała i kroiła na cieniutkie niteczki. Potem rozkładała na śnieżnobiałej płóciennej ściereczce, żeby ciasto wysuszyć. Na moje pytania o proporcje do przepisu na tak pyszny makaron (a musicie wiedzieć, że to był najlepszy makaron na ziemi i jeszcze takiego nie znalazłam. No, chyba, że zrobię sama), z rozbrajającą miną odpowiadała: „na oko, Kasieńko, na oko. I jeszcze trochę miłości. Też na oko, ale nie wolno oszczędzać”. Do dziś kręci mi się w oku łezka na to wspomnienie.

Całkiem niedawno znów wróciła mi chęć na przygotowanie makaronu samodzielnie, rozumiem jednak, że w dobie świata pędzącego na łeb na szyję mało kto ma na to czas. Dziś mam więc dla Was garść porad, jak wybrać sensowny makaron.

Makaron – co to w ogóle jest?

Obecnie mamy na rynku dwa główne rodzaje makaronu: z naszej rodzimej pszenicy, zarówno jajeczny jak i jeszcze można znaleźć tradycyjny, bezjajeczny oraz z pszenicy durum (semoliny). Coraz częściej można również spotkać makarony z mieszanek z tych pszenic.

Ten „nasz” jest przygotowywany najczęściej z mąki miękkiej, typ 450 lub 500, jaj i wody. W przypadku makaronów jajecznych, najbardziej popularnych, poszczególne ich rodzaje charakteryzuje ilość dodanych jaj. I tak oto mamy najczęściej makaron dwujajeczny, czterojajeczny, ba! Nawet można trafić ośmiojajeczny. Z tą „jajecznością” chodzi o ilość jaj przypadających na 1 kg mąki. Podczas ich gotowania trudno osiągnąć „efekt aldente” i niepilnowane szybko się rozgotowują i zaczynają kleić.

Makaron z semoliny, czyli mąki z bardzo twardej pszenicy durum, z kolei jest produktem tradycyjnym włoskim. Włosi zresztą są największym na świecie eksporterem tej pszenicy na świecie. Makarony te są znacznie bardziej żółte, niż te z pszenicy miękkiej, nie trzeba ich hartować po ugotowaniu i nie ma problemu z osiągnięciem „efektu aldente”.

Makaron  – jaki wybierać?

Jak z każdym produktem, również w przypadku wyboru makaronu warto jest czytać etykiety. Producenci niestety lubią sobie „optymalizować koszty”, czyli najzwyczajniej w świecie przyoszczędzić. Dobry makaron powinien składać się z mąki, ŚWIEŻYCH jaj i wody. I niczego więcej. Na pewno zwróciliście uwagę na caps locka w poprzednim zdaniu. Producenci często wykorzystują proszek jajeczny lub pasteryzowaną masę jajową. Taki makaron niestety znacznie traci na wartościach odżywczych no i sam w sobie (w przypadku proszku) staje się produktem wysokoprzetworzonym. Ponadto jaja pozyskiwane do tego typu wyrobu pochodzą najczęściej z chowu klatkowego, którego absolutnie nie popieramy. Zawsze zresztą warto dowiedzieć się, również w przypadku stosowania świeżych jaj, z jakiego chowu one pochodzą.

Często również zdarza się, że rodzimi producenci makaronu ciut zazdroszczą Włochom koloru ich produktów i dodają kurkumy. Wtedy makaron uzyskuje piękny żółciutki kolor. Nie jest to zbrodnia, jednak wtedy „polski tradycyjny makaron” traci swą „tradycyjność”. Widzieliście kiedyś, żeby nasze babcie czy prababcie dodawały kurkumy? Pewnie nawet nie wiedziały, co to jest i do głowy by im nie przyszło ulepszanie czegoś, co już samo w sobie jest pyszne.

W dobrym makaronie nie powinny również znajdować się żadne utrwalacze ani konserwanty. Wszak jednym z etapów procesu technologicznego produkcji makaronu jest suszenie, czyli jedna z najstarszych i najskuteczniejszych metod konserwacji żywności. Dobrze zapakowany makaron nie potrzebuje żadnych sztucznych dodatków.

W przypadku makaronów kolorowych warto zwrócić uwagę na to, czym był on barwiony. Wybierajmy te makarony „kolorowane” naturalnymi barwnikami: burakiem czy szpinakiem.

Czy makaron tuczy?

Jak by na to nie spojrzeć, makaron to 70% węglowodanów, a reszta to białko i tłuszcze pochodzące z jaj. Prawda jest taka, że im więcej jaj, tym makaron jest bardziej kaloryczny, jednak niesie ze sobą zdecydowanie więcej wartości odżywczych, w tym również witaminy. 200 g suchego makaronu to co prawda aż 700 kcal, ale te 200 g potrafi napęcznieć nawet do… ½ kg. Chciałabym zobaczyć tego śmiałka, który zje pól kilograma makaronu. I to z dodatkami! Właśnie… dodatki. To właśnie one często sprawiają, że dania makaronowe stają kaloryczne. Oliwa i inne oleje, sosy śmietanowe, sery czy tłuste mięsa znacznie podnoszą kaloryczność smakołyków z makaronami. Jednak wszystkich dbających o linię muszę uspokoić – takie kluchy np. z sosem pomidorowym i chudym mięskiem lub rybą to świetne, kompletne i do tego proste w przygotowaniu danie, które w dodatku można wpakować do lunchboxa i zabrać gdziekolwiek się chce. Albo sałatki z makaronów i świeżych/duszonych warzyw! Następna doskonała alternatywa.

Jak gotować makaron?

Makaron lubi pływać i mieć dużo przestrzeni 😉 Dlatego więc makaron gotujemy w dużym garnku z dużą ilością lekko osolonej wody. Jak chodzi o czas gotowania, warto trzymać się instrukcji podanej na opakowaniu. Wiadomo, że makaron drobniutki będziemy gotować znacznie krócej, niż ten o wymyślnym kształcie i grubości.

Ciekawi skąd w Polsce w ogóle wziął się makaron i fajnych dań z makaronami? C.D.N.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *